piątek, 22 lipca 2011

Afro-newsy :)

Witamy :)
Dzieciaki powoli dobrzeją, więc mamy trochę mniej obowiązków, a co najważniejsze – przesypiamy całe noce! :D Ale już wiemy, co to znaczy 72-godzinny dyżur i bynajmniej nie polecamy ;p (w tym miejscu gorąco pozdrawiamy doktora Szymańskiego i składamy wyrazy naszego pełnego zrozumienia i szacunku ;)).
Od wczoraj mamy pomoc w postaci Portugalskiej lekarki, co prawda już po najgorszym etapie, ale zawsze ;) Bardzo miło się współpracuje, niestety tylko do jutra, bo wizyta w Kasisi jest tylko jednym z elementów podróży (nota bene – poślubnej :) Bruny i Ericka).
W środę udało nam się odbyć wycieczkę łodzią po zalewie na dopływie Zambezi, z polskim księdzem, zambijskim seminarzystą i Asią, która tu z nami mieszka. Bardzo sympatyczna wyprawa, był nawet przystanek w prawdziwym, afrykańskim buszu! Mamy nadzieję, że bardziej doświadczeni mieli rację, że obecne w owym buszu komary to nie te malaryczne i tym sposobem skutki uboczne wycieczki obejmą tylko pogryzienie przez całkiem dorodne, afrykańskie mrówki, które powitały nas przy wysiadaniu z łodzi (skąd się tam wzięły – nie mamy pojęcia; jak wypływaliśmy, nie było ani jednej!).
Zmęczenie nadal daje się we znaki, pewnie też dlatego, że w zasadzie nie miałyśmy jeszcze czasu na solidny odpoczynek po egzaminach – jedyne wolne chwile jak dotąd to w zasadzie te w samolotach. No i na łodzi, ale tam trzeba było wiosłować, więc też tak nie do końca ;p
Noce nadal tragicznie zimne, ale dostałyśmy wczoraj nowiusieńkie, cieplutkie kołderki i już przynajmniej nie marzniemy nad ranem, no i nie musimy spać w 2 parach spodni i 2 polarach z kapturami ;p Za to w dzień bardzo przyjemnie świeci nam afrykańskie słoneczko. Jest chyba bardzo sucho (jak na porę suchą przystało ;p), bo w zasadzie nie można się tu spocić, co w dużej mierze rozwiązuje problem prania i dostępnej ilości ubrań ;)
Jesteśmy już umówione z siostrą Józefą z Mpanshy – przyjeżdża po nas 1 sierpnia. A potem zobaczymy, bo siostry Mariola i Janina nie bardzo chcą nas stąd wypuścić ;p Dzisiaj uznały, że pozwolą nam odjechać, a potem zrobią powstanie sierpniowe i nas odbiją ;p Więc jak usłyszycie o jakichś walkach plemiennych w Zambii, to to będziemy my ;ppp
A, no i generalnie dobrze, że z tą łodzią udało się w środę, bo teraz już byśmy nigdzie nie pojechały – podobno w okolicy kręci się rodzinka lwów – mama, tata i dziecko –  więc wszelkie spacery chwilowo ograniczają się do terenu misji. I ewentualnie w niedzielę do dużego kościoła, ale to po drugiej stronie ulicy jest, jakieś 50 sekund drogi od naszej bramy. Tak blisko ludzi nie podchodzą.
I tą miłą informacją kończymy na dziś,
Pozdrawiamy spod naszych ogródkowych palm (zdjęcia mamy na uwadze cały czas, ale na razie więcej popstrykałyśmy tylko na łodzi, no i Internet nie śmiga tu jak w Polsce ;)),
Zosia i Sylwia

3 komentarze:

  1. Super, ze juz Wam jest cieplej. :) Internet z sierocincu nie smiga szybko, ale mam dla Was smutna nowine, bo w Mpanshyi obecnie wcale go nie ma. :( Bedziecie miec natomiast duzo do robienia. Miejmy nadzieje, ze problem z Internetem jest przejsciowy. Pozdrawiam! Bernadka

    OdpowiedzUsuń
  2. O! W końcu udało mi się znaleźć tę stronkę, bo Sylwia zapomniała umieścić link na gadu, o który ją prosiłam! Cała moja Sylwia! :) Przeczytałam już wszystkie wpisy, teraz będę śledzić na bieżąco. Jak to dobrze, że dotarłyście całe i zdrowe. I z tego co czytałam, wynika, że pracy macie mnóstwo. Trzymajcie się dzielnie tam gdzieś... daleko... A Sylwii proszę przekazać, że bardzo za nią tęsknię!!!!

    Aniuuu

    OdpowiedzUsuń
  3. 48 year old Paralegal Giles McGeever, hailing from Burlington enjoys watching movies like Where Danger Lives and Kayaking. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Prizm. przejdz do tej strony internetowej

    OdpowiedzUsuń